Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze

Google Translator

Data publikacji: 25 marca 2022

Szpital ma zwrócić NFZ pieniądze wydane na walkę z pandemią. Chodzi o ponad 9 mln zł

Narodowy Fundusz Zdrowia już rozpoczął ściąganie środków, które okazały się zaliczką, a nie tarczą antykryzysową dla placówek medycznych. – Czujemy się oszukani – ocenia prezes zarządu szpitala dr Marek Działoszyński. 

14 marca 2020 r., a więc zaraz po pojawieniu się w zielonogórskim szpitalu pacjenta „0”, weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia, na mocy którego NFZ co miesiąc zaczął szpitalom w całej Polsce wypłacać, pomimo  niewykonania lub tylko częściowego wykonania świadczeń zdrowotnych, stałą 1/12 kwoty ryczałtu oraz 1/12 kwoty wynikającej z umowy na realizację świadczeń odrębnie finansowanych (to m.in. leczenie onkologiczne, programy lekowe, chemioterapia, wszczepianie endoprotez, leczenie zaćmy).

Decyzja została podjęta po licznych monitach ze strony szpitali (m.in. Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze), które rozpoczęły trudną walkę z pandemią. Szpitale potraktowały decyzję MZ jak „tarczę antykryzysową”, na wzór tej wprowadzonej dla przedsiębiorców. Pieniądze trzeba było przecież wydać na utrzymanie personelu w gotowości, wynagrodzenia, zapłatę personelowi za nadgodziny, finansowanie dodatków covidowych w pierwszej fali pandemii, zakup zwiększonej ilości środków ochrony osobistej, do dezynfekcji, dodajmy przy drastycznym wzroście cen. Do tego doszły też wyższe koszty stałe (media, podatki, sprzątanie itd.).

– Ministerstwo Zdrowia wprowadziło pierwsze dodatki dla personelu w lipcu 2020 r., a tak naprawdę uregulowało tę kwestię dopiero od listopada. Prawie pół roku finansowaliśmy je z własnego budżetu – mówi Marek Działoszyński.

Należy zaznaczyć, że szpitale z powodu trwającej pandemii nie były w stanie realizować w pełni świadczeń, ponieważ odgórnie wydawane były decyzje o wstrzymaniu lub ograniczaniu przyjęć planowych. Do tego, z powodu zakażeń wśród personelu lub pacjentów wielokrotnie ograniczana była działalność poszczególnych oddziałów, a kadra medyczna przesuwana była do pracy na oddziałach covidowych. W szczycie pandemii wiosną 2021 r. mieliśmy aż 284 łóżek covidowych w całym szpitalu. Wydatków zatem nie brakowało.

Mimo negocjacji, licznych spotkań i propozycji polubownego rozwiązania problemu ze strony władz szpitala, 10 marca br. LOW NFZ rozpoczął „ściąganie” od szpitala wypłaconych wcześniej pieniędzy. Tarcza antykryzysowa okazała się zaliczką. Kwota, którą mimo pełnej gotowości szpital musi zwrócić NFZ za 2020 i 2021 r. to łącznie 9 184 615 zł. Kwota, którą od 10 marca NFZ już potrącił z nadwykonań, mimo że ostateczny termin spłaty to 31 grudnia 2023 r., to 6.006.636 zł.

– Można powiedzieć tak: leczyłeś na covid, to teraz płać. Tak nam podziękowano – podsumowuje wiceprezes ds.. finansowych Jarosław Sieracki. – Co ważne, te pieniądze są zabierane m.in. z nadwykonań zrealizowanych na takich oddziałach szpitala jak onkologii, radioterapia, chemioterapia, kardiologia i neonatologia – wymienia.

Jego zdaniem przez decyzje Ministerstwa Zdrowia szpital będzie zmuszony ściśle trzymać się warunków umowy, czyli wykonywać świadczenia do wysokości kwoty zawartej w umowie z NFZ.

– Jaki może być tego skutek w praktyce? Jeżeli pacjent onkologiczny będzie wymagał cyklu leczenia, a środki nie będą miały pokrycia w umowie, to chory będzie dłużej czekał na pomoc. Kolejki się wydłużą. Nam jako spółce nie wolno generować kosztów bez pokrycia z pieniędzy z NFZ – ostrzega Jarosław Sieracki.